poniedziałek, 11 maja 2009

Wawrzyniaka afera zagadkowa


fot: artdecor24.eu/galerie/n/nic-nie-powiem-stojacy-a_614.jpg

To był cios bolesny. Jakub Wawrzyniak, który w zimowym okienku transferowym po cichutku, praktycznie w ostatniej chwili zamienił Legię Warszawę na grecki Panathinaikos Ateny, robiąc z siebie gromkiego bohatera polskich transferów długo w Grecji nie pogra(ł). Wawrzyniaka oskarżono o doping, o zażywanie substancji w sporcie wyczynowym zabronionej, przez co Polak po raz kolejny stał się gromkim bohaterem, tyle że teraz usytuowanym po tej ciemniejszej stronie sportu. Brał czy nie brał? W tym tygodniu zakończone zostaną badania nad próbką B krwi polskiego piłkarza, o które Wawrzyniak, sam heroicznie walczący o odzyskanie twarzy poprosił.


Pamiętam zimową fetę w duszy Wawrzyniaka, który z dumą obnosił się zainteresowaniem klubu europejskiego, uwieńczonego szybką transakcją i hucznymi przenosinami. Polski obrońca, nazywany przez niektórych biało-czerwonym Quasimodo, przeszedł do Aten posiadając łatkę obrońcy utalentowanego, udanie debiutującego w kadrze reprezentacji i mającego pewne miejsce w walczącej o mistrzostwo Polski Legii Warszawa. Panathinaikos miał przesłanki, by w Wawrzyniaka zainwestować. Teraz pewnie żałuje...

U Polaka znaleziono niedozwoloną substancję, którą wykryto w trakcie badań przeprowadzonych 5 kwietnia, zaraz po powrocie ze zgrupowania reprezentacji, po zakończeniu meczu ligowego ze Skodą Xanthi. Wybuchła afera! Głośna zarówno w Grecji, jak i w Polsce. Wawrzyniak wprawdzie na łamach Przeglądu Sportowego od kary próbuje się wymigać: „Jestem czysty, nigdy niczego nie brałem. Nawet nie wiem, co to jest doping!„, trochę dziwacznie wykrzykuje, mając wszystkich wokół za jednostki tak naiwne, że przygłupawe.

Wawrzyniakowi grozi 2-letnie zawieszenie i powszechne zruganie. I choć wynik badań próbki B poznamy dopiero jutro, to dla Polaka i tak już zapadł wyrok. Wyrok medialny. Już został okrzyknięty mataczem, który kombinuje z substancjami niedozwolonymi, próbując nabrać cały świat. Źle się stało, że afera wybuchła. Choć powtarzam – afera jeszcze nie w pełni uzasadniona. Wawrzyniaka nazywa się już teraz Polakiem, przynoszącym wstyd w zagranicznej lidze, bo jeśli powtórne wyniki okażą się dla byłego Legionisty niepomyślne, to ujma gwarantowana.

Wziął Wawrzyniak doping czy nie? A może wziął, tylko nic o tym nie widział? Ktoś po kryjomu, umiejętnie manewrował Polakiem w taki sposób, że znalazł chwilę, by skroić intrygę? Prawdy, jak w takich przypadkach zwykle miewa, się nie dowiemy. Dostaniemy jedynie oficjalny komunikat, który często jest sprzeczny z prawdą, a przyjąć go i tak musimy – bo niby po co, ktoś ma kłamać. Ale źle się stało, że Wawrzyniak w tej głośnej aferze uczestniczy. Źle dla jego rozwoju sportowego, którego poziomu przez grzeczność nie skomentuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz