środa, 6 maja 2009

Finał będzie wybitny!



Futbol jest okrutny! Chelsea Londyn już praktycznie była w finale tegorocznej Ligi Mistrzów, brakowało jej jedynie sekund do uwieńczenia fantastycznego dwumeczu przeciwko FC Barcelonie - drużynie w tym sezonie najbardziej wyjątkowej. Sam, przez większość meczu – a już zwłaszcza po obejrzeniu czerwonej kartki, bądź co bądź błędnie pokazanej Abidalowi - w myśli miałem wizję powtóreczki z rozrywki, czyli przeniesienia zeszłorocznego finałowego spektaklu ze stadionu w moskiewskich Łużnikach na obiekt rzymski. Ale futbol jest okrutny, srogo karci nawet drużyny bardziej zasłużone. FC Barcelona po bramce w 93 minucie Andreasa Iniesty i remisie 1:1 na Stamford Bridge wystąpi – obok równie nieziemskiego Manchesteru United - w finale Ligi Mistrzów. Finał będzie wybitny. I przez pryzmat całego sezonu – sprawiedliwy.

O sprawiedliwym zestawieniu finalistów, w którym miałyby wystąpić Czerwone Diabły i przyszli mistrzowie Hiszpanii pisałem w poprzedniej notce. I Manchester United i FC Barcelona przez cały sezon: wzbudzały podziw w kibicach swoją nadnaturalną formą fizyczną, artystyczną odmianą piłki widowiskowej, upartą regularnością boiskową, czy systematyczną zbieraniną kolejnych punktów w lidze i konsekwentnym odprawianiem kolejnych oponentów z pucharów. W półfinałach swoją wyjątkowość bezpośrednio pokazał Manchester United. Diabły wręcz rozszarpały bezradny Arsenal, rozwiewając wszelkie opinie o niezdobytym przez lata Emirates Stadium. Podopieczni sir Alexa Fergusona zagrali w półfinale jak tytani niebotyczni, potrafiący na boisko przenieść wirtualną wręcz prostotę zwyciężania w meczach podniosłych. Przewyższali Arsenal we wszystkim. Grali mądrzej, finezyjniej, dojrzalej. Zaprezentowali futbol skuteczny do bólu, robiąc z Kanonierów dzieciaków do bicia.

Barcelona za to w półfinale od rywala wyraźnie lepsza nie była. Piłkarze Pepe'a Guardioli wprawdzie w lidze przeżywają historyczną skuteczność – już uzbierali 100 bramek i pewnie przegonią najlepszy wynik w historii Primera Division Realu Madryt (107 bramek w jednym sezonie), to w półfinale w pojedynku z przedstawicielem najsilniejszych rozgrywek krajowych na świecie, artyzmu piłkarskiego, tak powszechnie u Katalończyków chwalonego nie pokazali. Hiszpanie zdobyli tylko jedną bramkę – rzutem na taśmę, a w dwumeczu klarownych okazji do strzelenia gola stworzyli sobie zaledwie dwie: w pierwszym meczu pojedynek oko w oko z Cechem Samuela Eto'o, a w rewanżu dopiero strzał Iniesty w ostatniej chwili rewanżu. Barcelona zresztą racjonalnie rzecz biorąc na finał nie zasłużyła. Powinna przegrać 0:3, bowiem dwukrotnie sędzia ratował im tyłki nie dyktując wyraźnych rzutów karnych. Ale Katalończycy mają w tym sezonie szczęście ogromne, co w połączeniu z nietuzinkowymi umiejętnościami daje zestawienie zabójcze. Chelsea jest więc kolejną, naturalną ofiarą barcelońskiego jadu, siejącego w tym sezonie popłoch powszechny.

Czy ofiarą tego samego jadu padnie też inny angielski hegemon Manchester United? Czerwone Diabły dysponują potencjałem z Barceloną porównywalnym, przez niektórych nawet wyżej stawianym. Jedno jest pewne! Futbol jest okrutny, ale finał Ligi Mistrzów w postaci starcia gigantów: Manchesteru United z FC Barceloną będzie finałem sprawiedliwym i dzięki temu WYBITNYM!

6 komentarzy:

  1. No, nieźle to wszystko opisane :) trzymaj tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Yyy przepraszam a niepodyktowany karny dla Barcy w pierwszym meczu? Można sobie gdybać ale kto wie jak potoczyłoby się drugie spotkanie gdyby Barca wygrała u siebie 1-0.

    OdpowiedzUsuń
  3. no można gdybać, lecz niekwestionowanie to Chelsea Barcę w tym dwumeczu przewyższyła. W pierwszej potyczce Anglicy umiejętnie zbijali ataki rywali, praktycznie nie pozwalając im rozwinąc skrzydeł. W rewanżu podobnie, z tym, że zdołali strzelić bramkę i zasłużyli na 2 karne. A Barceloina? W półfinale z The Blues oddała zaledwie dwa groźne strzały w światło bramki, jeden okazał się zbawienny. Osobiście uważam, tak jak w notce, że finał ManUtd-Barcelona jest finałem sprawiedliwym na przestrzeni całego sezonu. Jednak biorąc pod uwage tylko bezpośredni bój Chelsea z Barceloną to na finał sprawiedliwie zasłużyli ci pierwsi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę szkoda Chelsea, ale Barcelona też sobie zasłużyła :) a Iniesta był niesamowity!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten anonim wyżej to mój :)
    Nie twierdzę, że Chelsea nie zasłużyła na awans, uważam jedynie, że to co się dzieje w tej chwili czyli cały ten lament piłkarzy i trenera to lekka przesada. Mieli szansę strzelić więcej bramek? Mieli. Nie powinni w pierwszym meczu grać na remis (a moim zdaniem grali). Remis na wyjeździe to wcale nie jest dobry wynik. Zamiast dobić Barcę zaczęli się bronić. Zwalanie całej winy na sędziego jest żałosne. Szczególnie żałosny jest Hiddink, który już chyba zapomniał co było w 2002 roku podczas spotkań Hiszpanii i Włoch z jego podopiecznymi z Korei. Wtedy twierdził, że nic się nie stało. Sędziowie nie popełniali błędów. Dla mnie to hipokryzja...
    Nie chce mi się teraz grzebać w statystykach ale nie uważam żeby przewagi Chelsea była aż tak ogromna, że awans Barcy to totalne nieporozumienie (jak niektórzy uważają). Przewagę trzeba potwierdzać bramkami a tego Chelsea nie potrafiła zrobić.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. #Joanna, fakt! Chelsea mogła strzelić bramkę, ale nie można powiedzieć, że sama jest sobie winna, że tego nie uczyniła. Moim zdaniem zawinił sędzia i to w dwie strony: niesłusznie wywalił Abidala i nie podyktował dwóch karnych dla Chelsea. Ale półfinał londyńsko-barceloński już za nami. Teraz właśnie obejrzałem niemiecki półfinał w PUEFA i... szkoda mi Diego! Bo nie zagra w finale, a Werder bez niego to tak jak żółw bez skorupy - nie inaczej jak dziwacznie

    OdpowiedzUsuń