piątek, 19 czerwca 2009

Bramkarska polska posucha


Nie od dzisiaj wiadomo, że cały świat piłkarski z podziwem podgląda polską szkółkę bramkarską, regularnie wydającą na świat bramkarzy klasy światowej. Podziwiano – odniosę się do historii najnowszej, stąd pomijam legendarnych Tomaszewskiego i Młynarczyka – Dudka, Boruca, Kuszczaka, ostatnio Fabiańskiego, a coraz częściej Załuskę i słusznie chwali się wyuczone umiejętności każdego z piątki wymienionych. Przecież nie ma przypadku w angażu Polaków w Realu Madryt, Manchesterze United i Arsenalu Londyn, a wyczynów Boruca na ostatnim EURO nie skonstruowali montażyści – on rzeczywiście w bramce robił co chciał, z profesorską umiejętnością przewidywał kierunek strzałów Niemieckich czy Austriackich piłkarzy. Stąd podstawy do wychwalania polskiej szkoły bramkarskiej są. Ale równie szybko, jak opinie aprobujące naszych golkiperów powstały, tak szybko mogą zostać obalone, a wymienieni bramkarze mogą zakończyć erę polskich bramkarzy wybitnych.

Wszystko spowodowane jest ewidentną posuchą bramkarską w Ekstraklasie, o którym nieprzypadkowo pisze dzisiejszy Przegląd Sportowy. Najbardziej obrazującym zjawisko wyginięcia bramkarzy wybitnych w polskich realiach jest fakt, że najbardziej pożądanym bramkarzem w Polsce jest Grzegorz Kasprzik z Piasta Gliwice, który jest już bramkarzem Lecha Poznań. Obok Kasprzika jako czołowych ligowych bramkarzy wymienia się Sebastiana Przyrowskiego, Adama Stachowiaka i Rafała Gikiewicza, czyli jak dla mnie bramkarzy enigmatycznych. Takich, których egzystencja w największych polskich klubach Ekstraklasowych jest nie do przewidzenia, a rzekomy transfer każdego z osobna mógłby okazać się totalną klapą.

To już jest pewne – bramkarze w Polsce podupadają. Coraz trudniej znaleźć łapacza pewnego, umiejętnie kierującego obroną drużyny i wykazującego się dojrzałością w konfrontacjach z przeciwnikiem. Zresztą w Ekstraklasie zdecydowanym bramkarskim nr jeden jest Słowak Jan Mucha z Legii Warszawa, a tuż za nim plasuje się Ivan Turina – Chorwat strzegący w zeszłym sezonie bramki Lecha Poznań. Polacy, tacy jak wspomnieni: Kasprzik, Przyrowski i Stachowiak są daleko za nimi. Gikiewicza w ogóle nie biorę pod uwagę, bo zagrał on w Ekstraklasie zaledwie 8 meczów. Eksportowani do wielkich europejskich klubów - przez moment określani nawet tytanami bramkarskimi – Polacy też już się wypalają. Boruc to historia osobna, zatytułowana zresztą „Upadek”, Dudka i Kuszczaka bez skrupułów odstawia się w kąt, Fabiański, wprawdzie coraz częściej wychodzi w pierwszym składzie Arsenalu, to jednak mecze z drużynami wielkimi, jak te z Chelsea czy Liverpoolem kompletnie mu nie wychodzą, a o wartości Załuski przekonamy się dopiero podczas jego przygody z Celticiem.

Polska szkoła bramkarska jest coraz słabsza, chyba nie ma argumentu negującego tę tezę. Co z tego, że Europę próbują zwojować jeszcz Białkowski czy młody Szczęsny? Nie wiadomo, czy w Ekstraklasie poradziliby sobie, a co dopiero w Premier League.

2 komentarze:

  1. Mateusz, spokojnie. Z taki osądami bym nie przesadzał. Jak Fabiański startował w bramce Legii, to też nie był jeszcze postacią wybitną. Trzeba pewnym bramkarzom dać czas, tymczasem zamiast bramkarza w Polsce uczyć, wstawia się go od razu na bramkę i myśli się, że już jest ukształtowanym bramkarzem. Almunia wskoczył znienacka do wielkiego futbolu dopiero po trzydziestce, a przez ostatnie pięć lat zagrał w ok. stu spotkaniach, z czego głównie przez ostatnie dwa.

    Stanowczo najlepszą robotę z bramkarzami w Polsce wykonuje Krzysztof Dowhań. Nie tylko z powodu świetnej pracy trenerskiej, ale też świetnego oka do ludzi. Przecież Wojtek Kowalewski, Artur Boruc, Łukasz Fabiański to w pewnym sensie dzieło Dowhania. Wszyscy to reprezentanci Polski. Dowhań pracuje z bramkarzami systematycznie i cierpliwie. Naprawia ich błędy i uczy zadziorności. Pamiętam Jana Muchę, który przychodził do Legii. Był wtedy jakiś zawstydzony mało pewny siebie, ogólnie robił bardzo słabe wrażenie. Teraz to zupełnie inny piłkarz. Niestety niewielu facetów ma takie szczęście jak podopieczni trenera Legii.

    Nie można też przesadzać ze wspaniałością Ivana Turiny, który czasami reprezentuje żenujący poziom. I wcale mnie nie dziwi, że go odstawili. W bramkarskim fachu najważniejsze wcale nie są wzrost i waga, lecz wigor, gibkość, charyzma, koncentracja i zdyscyplinowanie. Dobry nauczyciel, ciężka praca i talent, lub dowolne wymieszanie tych wartości, doprowadzają do stworzenia dobrego bramkarza i naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić, że w Polsce talentów nie ma. Przecież człowiek jest jak plastelina i można go niemal dowolnie kształtować.

    Btw. wszyscy wymienieni Polscy bramkarze z Ekstraklasy, to jedynie reklama. Kasprzik wcale jakimś rewelacyjnym bramkarzem nie jest, choć jest dobry. Stachowiaka nie widziałem, a o Przyrowskim mam złe zdanie, bo jest zbyt chimeryczny. Wszyscy jednak zapomnieli o Mateuszu Bąku, którego w rundzie jesiennej docenił nawet Maciej Szczęsny.

    Moim zdaniem wielkiego problemu nie ma. Po prostu bramkarze w naszej lidze są tacy jak ona cała - raczej mierni. I nie tyczy się to tylko bramkarzy, lecz wszystkich piłkarzy. W sumie z szesnastu drużyn może dałoby się stworzyć dwie porządne drużyny z niezłymi ławkami rezerwowych.

    Pozdrawiam, Dwuimienny

    OdpowiedzUsuń
  2. kurczę, dzięki za komentarz i oczywiście podzielam Twoje zdanie, jednak nie wyobrażam sobie, żeby europejskie salony zaczęło wojować nazwisko Kasprzik ;-)
    swoją drogą - "dwuimiennu" coś mi mówi, skąd znam tę ksywkę? podpowiedz, bloga prowadzisz jakiegoś?

    OdpowiedzUsuń